Elektrownia orbitalna to propozycja umieszczenia sztucznego satelity na wysokiej orbicie. Elektrownia orbitalna działałaby jak elektrownia słoneczna. Przesyłałaby energię na Ziemię za pomocą mikrofal do specjalnej anteny odbiorczej. Zaletą elektrowni orbitalnej w stosunku do tradycyjnych elektrowni słonecznych do których przyzwyczailiśmy się na ziemie (kolektory słoneczne, panele fotowoltaiczne, solary) byłoby nieprzerwane wystawienie jego ogniw na światło Słońca. W kosmosie nie zachodzą zmiany zależne od pogody. Wadą która na ten moment stopuję start tego typu inwestycji to wysoki koszt umieszczenia konstrukcji na orbicie.
Główne elementy elektrowni orbitalnej to:
- kolektor, zazwyczaj skonstruowany z baterii słonecznych,
- antena przesyłająca mikrofale w kierunku Ziemi,
- antena odbiorcza (o dużych gabarytach), umieszczona na Ziemi.
Kolektor słoneczny może zostać przygotowany w podobie do naziemnego odpowiednika. Brak czynników pogodowych, jak i nieważkość pozwala zrezygnować z wielu elementów konstrukcyjnych. Wymagane jest jedynie utrzymywanie go w całości i możliwość obracania, tak aby był skierowany przez cały czas w stronę naszej najjaśniejszej gwizdy na niebie.
Odbiór skupionej wiązki mikrofal z odległości sięgającej orbity geostacjonarnej wymaga anteny nadawczej o średnicy około 1000 – 1500 metrów. Za to antena odbiorcza usytuowana na Ziemi powinna mieć średnicy przynajmniej 10 km. Przy natężeniu mikrofal przy powierzchni Ziemi 230 W/m², umożliwi to przesyłanie mocy sięgającej 7-10 gigawatów. Kolektor słoneczny oraz antena nadawcza stanowią najbardziej kosztowną część konstrukcji. Miejmy zatem nadzieję, że sen się ziści i niebawem będziemy w stanie odbierać energię z elektrowni orbitalnej. Co dalej? Elektrownia na Księżycu?